Mariusz Dembowski pochodzi z Lidzbarka i ma 32 lata. Dzięki finansowemu wsparciu firmy H+H Polska, 27 września br. wystartował w 42. edycji Maratonu Berlińskiego, gdzie zajął dwieście sześćdziesiąte piąte miejsce w kategorii "open". Był też trzeci spośród startujących tam dziewięciuset najlepszych biegaczy z Polski. Jest to imponujący wynik, biorąc pod uwagę, że w maratonie brało udział czterdzieści tysięcy uczestników. Mariusz opowiedział nam o swojej pasji, osiągnięciach i trudach, które musi pokonywać osiągając tak dobre wyniki.
Twoja droga do Maratonu Berlińskiego...
Zacząłem biegać dwa i pół roku temu, w wieku dwudziestu dziewięciu lat – czyli dość późno. Był to bieg na dystansie trzech i pół kilometra, odbywający się w Lidzbarku, a do udziału w nim namówiła mnie żona, Emilia. Zająłem wtedy czwarte miejsce, czyli tuż za podium. To zmobilizowało mnie do systematycznych treningów i dalszego biegania. Udział w Maratonie Berlińskim był moim marzeniem; na początku nie wierzyłem, że może się ono spełnić... Finansowo pomogła mi firma, w której obecnie pracuję – H+H Polska oraz mieszkańcy Lidzbarka. W Berlinie otrzymałem nieocenioną pomoc ze strony Państwa Sienickich, za co serdecznie im dziękuję. Dużo zawdzięczam także sportowej pasji pana Karola Afeltowicza i założonej przez niego lidzbarskiej Sekcji Lekkoatletycznej.
Kto przygotowywał cię do tego wyczynu? Jak zazwyczaj przebiegają treningi?
Nie mam trenera, od początku przygotowywałem się sam. Do systematycznego biegania potrzebny jest upór, trzeba umieć połączyć swoją pasję z życiem rodzinnym i pracą.
Czas treningów uzależniony jest od mojej pracy, zazwyczaj więc biegam rano, albo wieczorem. Nie można biegać zaraz po posiłku, muszę więc zawsze odczekać dwie godziny. Najpierw biega się powoli, truchtem, żeby rozruszać mięśnie. Praktykuję dwa cykle treningowe – tak zwany "ogólnorozwojowy" i główny. Ten drugi polega, w moim przypadku, na biegu z tempem około czterech minut na kilometr. Codziennie przebiegam w ten sposób od piętnastu do dwudziestu, dwudziestu pięciu kilometrów, a raz w tygodniu – zazwyczaj w niedzielę – trzydzieści, trzydzieści pięć kilometrów, czyli dystans treningu "głównego".
W tym roku, podobnie zresztą jak w zeszłym, często startowałem – z mniejszymi, bądź z większymi sukcesami – w wielu biegach ogólnopolskich; bieżący rok to już ponad czterdzieści takich startów. Były to biegi: pięcio-, dziesięcio- i piętnastokilometrowe, półmaraton, oraz dwa maratony.
Jak, patrząc od strony uczestnika, wyglądał Maraton Berliński?
Jest to ciężki bieg, podczas którego należy odpowiednio wyważyć siły. Maraton trwał sześć godzin, przy czym biegaczy obowiązywał limit czasu. To właśnie podczas jego trwania ustanowiłem rekord życiowy, który aktualnie wynosi dwie godziny, trzydzieści osiem minut i jedną sekundę. Średnie tempo biegu to trzy minuty, czterdzieści sześć sekund na każdy kilometr, czyli szesnaście i cztery dziesiąte kilometra na godzinę.
W maratonie brało udział czterdzieści tysięcy uczestników z ponad stu dwudziestu krajów, w tym około dziewięćset osób z Polski. W klasyfikacji ogólnej, tak zwanej "open", zająłem dwieście sześćdziesiąte piąte miejsce; siedemdziesiąte piąte w swojej kategorii wiekowej; zaś spośród zawodników polskich znalazłem się na trzecim miejscu.
Jakich wskazówek możesz udzielić wszystkim, którzy chcą osiągać podobne wyniki?
Najlepiej, oczywiście, zacząć biegać w młodym wieku, chociaż na dystans maratoński nigdy nie jest za późno. Od trzydziestego roku życia zdecydowanie rośnie wytrzymałość treningowa i wtedy zazwyczaj bije się rekordy życiowe. Potrzebna jest też duża pokora względem dystansu – wiadomo, że każdy maraton zaczyna się dopiero od trzydziestego piątego kilometra... To zawsze podkreślają najlepsi zawodnicy i trenerzy.
Rozmawiał: Szymon Gołąb